Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szumią liście, a zboże
Kołysze się jak morze.
I przez pola zagony
Pędzi wicher szalony,
I obnosząc wieść srogą,
Trwoży chatę ubogą.
Tymczasem dziecię burza
Już czarny łeb wynurza,
Ręce rozwiesza sine
Nad przelękłą dolinę.
A kiedy się rozśmieje,
Ogniem ziemię obleje,
Ciemne rozświeci knieje.
A gdy słowo zagada,
W proch się ziemia rozpada,
Rzeki w łożyskach wzbiorą,
Bokami dęby gorą,
I świat tonie w powodzi,
Tak to burza się rodzi.
Wtedy naraz wśród grzmotu,
Starych dębów łomotu,
Gdy wicher ziemię kąsa,