Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/005

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I do mnie wiejska wdzięczy się dziewucha,
I ja potrafię od lewego ucha,
A jak ci grzmotnę, to się tam nie schylać,
Ani się ocknie, choćby konew wylać.
I ja mam brata w moskiewskiéj piechocie,
I ja się jego napatrzę sierocie.
Kiedy wam milsze one pańskie granie,
Toć już mój kmotrze albo idźcie na nie.
Ja tam chłop jestem i w téj mojéj głowie
To jeno żywie, co widać w dąbrowie.
To jeno śliczne, co duszę raduje,
To jeno prawda, co się w sercu czuje.
To jeno dobre, czemu człowiek rady,
To jeno szczere, w czem nie widać zdrady.
Podkówki lubię, bo mi ognia krzeszą,
I skrzypki lubię, bo mi serce cieszą.
I jedną lubię, bo się kocham w jednéj,
I biednych lubię, bo i ja téż biedny.
Z piosnką wesołą na jarmark się noszę,
A kiedy wracam, to śpiewam potrosze.
I kiedy orzę i téż kiedy młócę,
I jak sam jestem, to sobie zanócę.