Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/007

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ja gdy morza przestrzenie
Poranny wietrzyk uderzy,
Czy się do jutra nie zmienię,
Czy wstanę jasny i świeży?
Czy mi sen ciężki nie spłoszy
Widm wykarmionych łzą rzewną,
Miłości, wiary, roskoszy,
Czy we świat spojrzę tak pewno?
Czy mi na niebios szafirze
Anioł stróż w wietrze zajaśnie?
Czy mi pieśń brzęknie na lirze,
A chwała w ręce zaklaśnie?
Kiedy to wszystko odleci,
Co tu świeciło w podróży,
Słońce się ranne rozświeci,
A moje czoło pochmurzy,
Pod koniec drogi żywota,
Blednieją gwiazdy przewodne,
We snach już tylko wciąż słota,
I wichry ziębią nas chłodne.
Mniéj coraz cudnych postaci,
Na niedobiegłych chwil szlaku,