Ta strona została uwierzytelniona.
XLI.
W śnie kochankę’m ujrzał dawną —
Jak szła blada przez ulicę
Wylękniona i wychudła,
I powiędłe mając lice.
I na ręku niosła dziecię —
A za rękę drugie wiedzie —
Wzrok i ubiór jasno mówią,
Że jéj życie w łzach i biedzie.
Chwiejnym krokiem drogą idzie,
I spotkała mnie spojrzeniem —
Patrzy trwożna — a ja do niéj
Z smutkiem rzekłem i westchnieniem: