Strona:Poezje Kornela Ujejskiego.djvu/072

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    Na szyjach niewiast szczerbiły się miecze.
    Chodzono w zakład, kto więcej wysiecze.
    Naxos w płomieniach, nad nią dymy w chmurach;
    A starce z dziatwą chronią się po górach.
    Morska Eubea w perzynie osiadła;
    Harda Eretria do ziemi przypadła;
    I cała Grecya struchlała i zbladła.
     

    5.

     
    W Atenach trwoga; lud tłumem się zbiera,
    Milczy i smutnie po sobie spoziera.
    Wierny swój naród opuściły bogi,
    I do wyboru dały mu dwie drogi:
    Łańcuch i hańba — lub śmierć i mogiła!

    A jedni szepczą: „Nieprzyjaciół siła!
    Na cóż się przyda ofiara i męztwo?”
    A drudzy krzyczą: „Śmierć albo zwycięztwo!”
    Śród nich Milcyades jak zesłannik bogów,
    Jak ona Pitia z delfickich trójnogów,
    Słowem podźwiga zwątpiałego ducha.
    Lud go otoczył — zwiesił skroń i słucha.

    „Kto chce być sługą, niech idzie, niech żyje,
    Niech sobie powróz okręci o szyję.
    Niech własną wolę na wieki okiełza.
    Pan niedaleko, — niech do niego pełza,
    I tam głaskany, a potem wzgardzony.
    Niechaj na progach wybija pokłony,
    Niech jak pies głodny czołga się bez końca
    Za pańską nogą, która nim potrąca.