Strona:Poezje Kornela Ujejskiego.djvu/023

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.
    9

    A na tej ziemi Lud się położył
    Lew — co przed światem straż trzymał wciąż,
    Gdy wstrząsnął grzywą, gdy brew nasrożył,
    Kłębem się zwijał pogaństwa wąż;
    A żywot jego jako stal twardy
    I w słońcu wiary błyskał jak stal,
    Przed Bogiem korny, sąsiadom hardy
    Rozrastał w sławie — toż szumem fal
    Klaskało jemu jedno, drugie morze...
    Mój Boże — mój Boże!...

    A oto patrzcie — tę ziemię błogą
    Zbójca-grabieżnik naszedł — nie gość,
    Nasze świątnice niszczył pożogą,
    Naszej przeszłości wyrządzał złość.
    A oto patrzcie — gdy krusząc pęta,
    Z ciężkiej niemocy powstawał lew.
    To chytry tygrys podmówił lwięta,
    By wytoczyły ojcowską krew.
    I krew płynęła w jedno — w drugie morze...
    Mój Boże — mój Boże!...
     
    I krew spłynęła — i znów ni śladu
    Po strasznej męce, po strasznej łzie;
    A noc tak cicha — liść winogradu
    Po mojem oknie wiotko się pnie,
    I białe brzozy tam stoją w rzędzie.
    Drzemiące głowy ku ziemi gną,
    A tam przy brzegu marzą łabędzie
    O gwiazdach spadłych na wody dno.
    Wonieje ziemia i płoną zorze!...
    Mój Boże — mój Boże!...