Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
OSTATNIA STROFA.


O! jakże smutno, jakże boleśnie,
Mieć w sercu swojem zaklęte pieśnie,
I bardon nosić śpiewaczy —
A iść samotny ciernistą drogą,
Dla serca swego nie mieć nikogo,
Piosnce nie zaleźć[1] słuchaczy!

Straszny to ciężar (mówią ludziska)
Gdy się już z oczu łza nie przeciska,
Choć w piersiach krwawe tkwią noże.
I jest straszniejsza boleść daleko.
Niż przytłumiona łza pod powieką,
Pieśń, co się wyrwać nie może.

Ale ja inną znam jeszcze karę,
Co niesie z sobą rozpacz, niewiarę,
I dręczy straszniej, boleśniej —
I niegościnną wygania ręką,
Z pod wrót złoconych ślepca z lirenką:
To obojętność dla pieśni!

Świat zobojętniał — śpiewać! — dla kogo?
Pójdź w me objęcia lutnio niebogo,
Siostra niech uściech da bratu!
A gdy skonają pieśni łabędzie,
Może za pieśnią świat tęsknić będzie —
Lecz czy Bóg wróci ją światu?



  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – znaleźć.