Przejdź do zawartości

Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NOC.
(FRAGMENT DRUGI.)


W głuchej ciszy ziemia drzemie,
Milknie ptasząt piosnka rzewna,
Noc, w gwiazdzistym diademie,
Jak zaklęta w baśń królewna,
W ciszy groźnej i surowej,
Na strop spływa lazurowy.

Jach Diana sierp miesiąca,
Zawiesiła sobie górę;
Płaszcz jej szary, zorza drżąca,
Krasi złotem i purpurą,
A wieczorne mgły — gromadą,
Kornie u jej stóp się kładą.

Po mgłach nocnych, po głębinach,
Łódź obłoczna lekko sunie;
Zefir buja po jej linach,
Jak pieśniarza dłoń po strunie —
I jak pieśń, na ust koralach,
Drży — i chwieje się na falach.

Lekko na nią noc się wzniosła,
W blaskach zorzy, w gwiazd potoku,
Nocne tchnienia, niby wiosła,
Poganiają łódź z obłoku —
Łódź, jak sennych lot żórawi,
W mlecznej drodze pierś swą pławi!