Przejdź do zawartości

Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DO SOKOŁÓW.


Świta już — bracia sokoły!
W przestrzeń szybujcie bez końca!
Stopami ziemi — a czoły
Dotykać nieba i słońca!

Wzrośli wśród tylu zawodów,
Żaliż zadrżemy w złej chwili?
My — cośmy sercem narodów
I piersią obronną byli?

Dziś oglądamy się smutnie,
Bez sił padamy — samotni —
I patrzym na świat pokutnie,
Jakby grzesznicy sromotni!

O! krew do głowy uderza,
Kiedyż z tej wstaniem nicości?
Orzeł do słońca domierza,
A wszak my syny światłości! —

Drżę cały — rychło grom zleci,
I niebo padnie słoneczne!
Polsko! — gdzież szukać twych dzieci,
Kędyż twe syny waleczne?