Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale ja wyżej gnam jeszcze za ptakiem
I zdaje mi się że sam orłem jestem.
I orlim wzrokiem myśl moja się waży
W tajemnic Bożych sięgnąć wielkie plany,
I zdaje mi się że Stwórca na straży
W przedwrociu niebios stawił te Tytany.
Że ich wspaniałe szczyty nakształt tronu
Bożego, piętno noszą jakieś Boże:
I widzę Pana wśród chwały Syonu,
Widzę oblicze Jego na Taborze.
Widzę Go jeszcze wśród piorunów węży,
Syna — i lśniącą w błyskawicznem złocie,
I raz ostatni w pośród zbrojnych męży
Widzę, gdy głowę kłoni na Golgocie.

I oko moje błądzi po gór szczytach,
Rade odegnać z mej duszy tęsknotę.
I nie wiem czemu krzyż widzę w błękitach,
A całe Tatry — jak jedną Golgotę. —

Zürich, d. 23 Sierpnia 1869 r.