Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Syczy żelazo — twarz się skurczyła,
Od strasznych bólów, lecz ścięte wargi
Które nadmęska skowała siła,
Ani pół słowa nie wzniosły skargi!
Od żaru ognia aż czoło płonie!
A taką postać miał wódz Lechitów
W onej godzinie, jakby z błękitów
Święty męczennik w jasnej koronie!