Strona:Poezje (Władysław Bełza).djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

III.

Pod Krakowem trzy kurchany,
Niby trzy przedmurza,
Patrzą na kraj ukochany,
Czy nie grozi burza.

Oj! powiała burza wściekła,
Z dalekiego wschodu,
I całunem przyoblekła,
Krwawą pierś narodu!

Oj! zawodzą w płacz serdeczny
Nieszczęśliwe matki,
Do pościołki wiodąc wiecznej,
Ukochane dziatki —

W niebo okrzyk zgrozy bije,
Załośnie, grobowo —
Czyje ręce pomszczą, czyje,
Krzywdę narodową?

I posłyszał to z ukrycia,
Mąż z ducha i kości:
Co nieszczędził nigdy życia,
Za sprawę wolności!

Co za bisior miał siermięgę,
A burkę za łóżko;
Miłość ludu za potęgę —
A zwał się Kościuszko!