Strona:Poezje (Gaszyński).djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Francjo! pamiętaj, byśmy nie wołali,
Grzebiąc ojczyznę w niewolniczej szacie:
«Francuzi! myśmy za was krew wylali,
«A wyż nam tylko łzami odpłacacie.»

W szańcu przedmostowym Pragi,
28. lutego 1831.





DO MATKI POLKI.

O! matko Polko! jeśli syn twój z młodu
W płochych rozrywkach marnie trawi lata,
I zapomniawszy krzywd swojego rodu
Schlebia tyranom, z wrogami się brata;
Jeśli zwyczaje i strój narodowy
Obraca w pośmiech lub znosi ze wśtrętem;
Jeśli się wstydzi pięknej ojców mowy
I rad szczebiocze paryzkim akcentem —

O! matko Polko! źle syn twój się chowa;
Opowiedz-że mu wszystkie Polki męki,
Wskaż mu na Pragę — na pola Grochowa —
Na niepomszczone błonia Ostrołęki!
Niechaj się dowie, ile krwi wyciekło
Z serca narodu — i jaka łez rzeka,
Płynąc od strony, gdzie Sybiru piekło
Przez wszystkie ziemie wygnania przecieka!

W Korsyki górach — gdy morderców kule
Zabiją starca — obowiązkiem syna
Jest nosić ojca skrwawioną koszulę,
Która mu wiecznie zemstę przypomina;
I póty nie zdjąć tej smutnej puścizny,
Aż krew krwią spłaci — — O! Polko! twe dziecię
Nosić powinno kir z grobu ojczyzny —
I w każdej chwili myśleć o odwecie!