Strona:Poeta Łukasza Opalińskiego.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie opatrzeni, doſyć na tym byle
Z kobietą siedział razem na kobyle,
Łby ogolone iuż maią koſmate
Jako u Szycow tak kołtonowate:
Kan er deutſch ſpytaſz: ja pono odpowie
Lecz nadto iuż się słowkiem nie odzowie,
Więc Pan Oberſzter Leytnant Rotmayſtr ſtroyny
Chroniąc się wſzyſcy niewymownie woyny,
Wolą ſię pytać o aſsygnacyi
Niżeli ſię bić w iakiey okazyi.
Bowiem to wſzyſcy zgodnie powiadaią,
Że Cudzoziemcow nazbyt narażaią;
A tak przy Domu zoſtawſzy Panowie
Y niemal wſzyſcy Officyerowie
Poślą na woynę kuse regimenty,
A tu zbieraią nowe ſupplementy.
To tak Rycerzow. Lecz złych ſłuſznie gani
Poeta, Dworſkich nie chce tykać ani
Ich śmie urażać, y lub miałby z czego
Drwić y naśmiać ſię, iednak milczy tego,
Obawiaiąc się, by mu popędliwe
Pioro na potym nie było ſzkodliwe.
Arwonci Diabłu (mowi) lubo widzę
Błazna y w ſobie ſłuſznie z niego ſzydzę,
Lubo to frant ieſt; ten dureń mym zdaniem
Y figę trzeba pokazować za nim
Jednakże się mu kłaniam: bo faworu
Pańſkiego ſłyſzę pełen y u Dworu
Tak rozumieią, że on promowuie
Gdy chce naprawi, á gdy chce zepſuie.
Luboć częſtokroć ieſt bardzo omylne
To rozumienie, iednak mu przychylne