Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/54

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   46   —

    Cuda przyrody zmienia w swe objaty,
    Żadne się przed nim nie ostoi pole:
    Mych pieśni jednak, które sławią ciebie,
    Dłoń jego krwawa w mrokach nie pogrzebie.


    II.
    (Sonet 67).

    Znużon tem wszystkiem, tęsknię li do skonu!
    Widzę, jak cnocie dają kij żebraczy
    I jak się nicość dmie na wyżach tronu,
    Jak zdrada wszędzie swoje ślady znaczy —

    I jak się bezwstyd czci koroną mieni
    I jak zdeptano niewinność dziewiczą
    I w jakiej hańbie żyją zasłużeni,
    Jak moc prawdziwą między słabość liczą,

    Jak władza sztukę poniża do błota
    I jak nad wiedzą pieczę mają błaźni
    I jak za głupstwo uchodzi prostota,
    Jak zło zamyka wszelkie dobro w kaźni:
    Znużon tem wszystkiem, chciałbym odejść w ciemnię,
    Tylko że miłość zmarłaby bezemnie.


    III.
    (Sonet 154).

    Pewnego razu zasnął bożek mały
    Z swoją płomienną pochodnią u boku:
    Nadbiegły nimfy, które ślubowały
    Czystość, i oto najpiękniejsza w tłoku