Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

«Lecz potem wichr rozpoczął dąć,
A wichr to był szalony,
Walił skrzydłami w okręt nasz,
W południa pędził strony.


Okręt, zapędzony burzą do bieguna południowego

Z masztami wskos, w pianach po brzeg,
Jak niby on ścigany człek
Na wroga cień, gdy pędząc, wbiegł,
Przed się schyliwszy głowę,
Tak okręt mknął, a wicher dął
Na wody południowe.


I przyszedł śnieg, i straszne mgły,
I mróz jął wstrząsać nami,
Nad masztu szczyt zielony lód
Przypływał k’nam falami.


I śnieżny zwał bladawe siał
Promienie przez szczeliny:
I wzdłuż i w szerz ni człek ni zwierz,
A tylko lód był siny.


dotarł do kraju lodów i głosów straszliwych, gdzie żadnego nie było żywego stworzenia.

Gdzie padnie wzrok, tam lodu tłok,
Zrąb piętrzy się na zrębie,
Za złomem złom, z hukiem, jak grom,
Krajał te morskie głębie.


W tem wzbił się ptak na górny szlak,
Na mgliste hen! niebiosa:
Jakby to był żyjący człek,
Witamy albatrosa.


Wtem wielki ptak morski, zwany albatrosem, przedarł się przez męty i śnieżne zamiecie; przyjęto go z wielką uciechą i gościnnością.