Strona:Poeci angielscy (Wybór poezyi).djvu/114

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   106   —

    W posępną noc, przez ciemny jar
    Zdążą zmęczone nogi — O! —
    Na czas spotkania błogi,
    Mój skarbie drogi, O!

    Myśliwiec rad za zwierzem w gon
    W porannych zórz pożogi, — lubię to —
    W południa żar rybaka łódź
    Rzeczne porzuca progi, — lubię to, —
    Mnie zasię zmrok, ten szary zmierzch,
    Serce uwalnia z trwogi — O!
    Na czas spotkania błogi,
    Mój skarbie drogi! O!




    NO BO I CÓŻ?
     

    Chociaż cię w biedę wpędził los,
    Noś dumnie skroń, — bo cóż?
    Że się tam podlec zaprze w głos,
    Ty nie wstydź się, bo cóż?
    No bo i cóż, no bo i cóż,
    Że znosisz trud — to cóż?
    Urząd i godność stemplem jest,
    Zaś złotem mąż, więc cóż?!

    Cóż, żeś na obiad skromnie jadł,
    Masz stary płaszcz, to cóż?
    Niech winka spija głupi świat,
    Co mąż to mąż! więc cóż?!

    {