Strona:Podróże Gulliwera T. 2.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezustannie na brzuchu, a matki noszą je zawsze na grzbiecie i plecami swojemi trą ciągle ich twarze. Przednie łapy tego Jahu różniły się od moich rąk jedynie długością paznokci, chropowatością i grubością, jako też i brunatnym kolorem skóry, która rzęsisto włosami zarosłą była. Nogi jego również podobne całkiem były do moich, ale konie nie domyślały się tego, bom nosił pończochy i trzewiki. Co do reszty ciała taż sama była proporcya, wyjąwszy kosmatość i kolor skóry.

Najbardziej to zastanowiło konie, że niektóre części mojego ciała całkiem się różniły od odpowiednich tego zwierzęcia; winienem to był mojej odzieży, o której konie żadnego nie miały wyobrażenia. Bułany wziął między kopyto i pęcinę korzeń i dał mi go. Przyjąłem go od niego powąchawszy oddałem jak najgrzeczniej. Przyniósł mi potem ze stajni kawał mięsa oślego, ale tak okropnie śmierdziało, że z największym wstrętem głowę odwrócić musiałem. Widząc to koń, rzucił je stojącemu koło mnie zwierzęciu, które je z największą chciwością pożarło. Potem pokazał mi wiązkę siana i miarę owsa, ale ja kiwnąłem głową, dając mu znać, że to nie jest żywnością dla mnie. Już zacząłem się trwożyć, ażebym z głodu umrzeć nie musiał jeżelibym nie znalazł tak prędko stworzeń mnie podobnych, bo co się tycze tych obrzydliwych Jahusów, muszę wyznać, że wydawały mi się być najobmierźlejszemi w każdym względzie stworzeniami jakiem tylko widział, lubo nikt w ten czas nie kochał ludzkości więcej odemnie. Im bliżej je poznawałem, tem