czarne lasy na widnokręgu. Wodząc okiem po martwej okolicy, zszarzanej, zżółkłej i płaskiej jak niewolnik, spuściłem z uwięzi rozsądku moją tęsknotę; podobnie do wichru jesiennego rwała uczucia, które niby liście i kwiaty wydobywały się z istoty mojego ducha, więdniały i spadały sprawując mi niewymowną boleść. Czyżby już wiosna i lato uczuć przeszły dla mnie? czyż to już jesień duchowa obnaża mnie ze wszystkiego, co ma w sobie siłę i moc życia? Och! jak smutno robić nad sobą podobne postrzeżenia; jak przykro czuć się znękanym i słabym w duchu, kiedy dopiero zbliżać się powinna pora prawdziwej męzkości.
W młodym wieku, w zupełnym rozwinięciu sił fizycznych, nie marnując i nie trwoniąc napróżno sił mojej duszy, czuję w tej chwili boleść konania i burze, które obnażają człowieka z uczuć i robią go niezdolnym do natchnień i intuicji ducha. Niewola, kajdany, poniewieranie i prześladowanie wszelkiego rodzaju, podobnie jak rozpusta i samolubstwo psują człowieka i brudzą jego uczucia.
Czuję się gorszym i niższym niż poprzednio, wiem, że w duchu moim upadłem. Dla czegóż w takim stanie, rozumu latarka świecić się zdaje żywszym blaskiem. Czyż te chwile, które mi serce targają, są chwilą przesilenia, są epoką zbliżającego się doświadczenia i końcem uczuciowego życia? Tak jest rzeczywiście; dawniej pojmowałem uczuciem, ztąd wszystko co jest wzniosłe, szlachętne, unosiło mnie na szczyt szczęścia moralnego i opromieniało czoło moje radością, wszystko pojmowałem łatwo i prędko; dzisiaj widzę, że myśl wysuwa się z rozumu i kształtuje się w kłębek pojęcia bez udziału serca, ztąd ta jesień w mojej duszy. Och! jestem gorszym i niższym niż na wolności, ratujmy więc, ratujmy uczucie przez modlitwę, prośmy Boga, żeby zachował w niewoli, niedozwolił zszargać się i zniszczyć moralnie, żeby dał mi harmonią uczucia i rozumu. Modlitwa jedna zdoła zachować od przewagi rozumu i samolubstwa, czuje jej wpływ błogi; tęsknotę, która bez oznaczenia przedmiotów rwała mi serce, modlitwa zwróciła do lepszej krainy i ludzi mojej ojczyzny; lepiej mi jest, bo znalazłem środek ratunku: Bóg i Polska obdarzy mnie harmonią, która się popsuła, i wzbogacając
Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/230
Wygląd
Ta strona została skorygowana.