Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tutaj starosta przerachował zebrane pieniądze, było wszystkiego tylko 6 rubli, a że żołnierzom zapłacił trzy, więc wypadało na jednego aresztanta cokolwiek więcej niż kopiejka jałmużny; ztąd powstało w partyi niezadowolnienie, szemranie, kłótnia z żołnierzami trwająca przez całą drogę. Żołnierze utrzymywali, iż niesłusznie na nich utyskują, bo chociaż pieniędzy mało zebrali, za to wiozą chleba i bułek dwa wozy, co także jest coś warte.
Na półetapie kłótnie wzmogły się głównie z tego powodu, że żołnierze skradli aresztantom trzy worki z bułkami; skarżyli się przed oficerem nowej komendy, lecz ten nie chciał się wdawać w rozsądzenie ich zażaleń.
Okolica za Ekaterinburgiem jest równa; góry zostały za nami, opustoszone pola i sosnowe bory składają się w widoki bardzo jednostajne, niebo zaciągnęło się chmurami, które na horyzoncie łączą się z szarą barwą ziemi. Wsie w tej okolicy rzadko się trafiają, przysiadły do ziemi jak mrowiska i wyrzucają w powietrze kłęby czarnych dymów, cisza w powietrzu dozwala dymom swobodnie rozpływać się i układać w szeroką warstwę, która niby płachta nędzy i niedoli zawisła nad okolicą. W nocy bywają silne przymrozki, a około południa powietrze ociepla się i reszty śniegu leżące w rowach i dołach topnieją.
W Biełojarsku mieliśmy dniówkę, druga dniówka wypadła nam we wsi Parszynie, a 12. listopada weszliśmy do miasta Kamyszłowa, położonego na wzgórku w sosnowej okolicy nad brzegiem Pyszmy i wpadającej do niej Kamyszłówki. Kamyszłów jest ubogie miasteczko mające do półtora tysiąca mieszkańców, domy drewniane, ulice błotniste i puste. Najznakomitszym budynkiem miasta jest cerkiew murowana i więzienie, do którego wpuścili partyę, przetrząsnąwszy poprzednio tłumoczek każdego aresztanta. Więzienie to obszerne, nie mogło jednak pomieścić naszej partyi; połowa aresztantów umieściła się w numerach, druga zaś połowa, w której i ja byłem, rozlokowała się na korytarzach.
Świeże powietrze zwabiło mnie do okna bez szyb, położyłem się więc na framudze wolny od naprzykrzonych sąsiadów. Przez okno miałem widok na zżółkniałe błonia Pyszmy i