Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 2.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

społeczeństw? takie zadawałem sobie pytania, brnąc na łańcuchu po ulicach miasteczka i z trudnością wyciągając nogi z błota; nikt mi na pytania moje odpowiedzieć nie mógł i z niczego też ani z błota, ani z lichych domów ani z zaspanego i przeciągającego się oblicza mieszkańców nie mogłem wyrozumieć tajemnicy ich życia.
W więzieniu odłączyli od naszej partyi dwóch młodych ludzi, poddanych pana Wszewołodzkiego, i poprowadzili ich do Solikamska. Ludzie ci, chociaż pochodzili z upośledzonej klasy poddanych, należeli przecież przez swoje wykształcenie do ludzi wyższej sfery, umysł ich zbogacony wiadomościami wyrwał się już z koła pospolitych pojęć i był na drodze prowadzącej do pojęcia własnej godności i rzeczywistych moralnych potrzeb człowieka. Niesprawiedliwość prawa, które oddało ich jako rzecz na własność innemu człowiekowi, burzyła ich serca i zniechęcała do całej państwa machiny; zdanie mieli często jasne i zdrowe, sposób zapatrywania się rozsądny, a jednak długi nałóg niewoli i długie poniżenie nie dozwala tym wyższym pojęciom wyrazić się w życiu, nic one nie wpływają na ich postępowanie i nie wyróżniają od reszty niewolników. Umieli mówić, jak ludzie wolni, ale nie umieli postępować jako wolni, z pozoru możnaby ich uważać za ludzi, którzy w całej potędze czują godność człowieka, w rzeczywistości żadne uczucie dzielne, czynne, wyższe nad uczucie niewolnika nie zagrzewało ich piersi. Pan Wszewołodzki wziął obudwóch do Petersburga, jednego zrobił swoim sekretarzem, drugiego buchhalterem. Po kilka latach urzędowania, z którego właściciel ich był zadowolniony, sprzeniewiewierzyli się w sposób dosyć niewinny t. j. z powodu hulatyki ze znajomymi nie dopełnili powierzonego im interesu. Pan nie zważając na wykształcenie kazał oćwiczyć i buchhaltera i pisarza rózgami i odesłał obudwóch do dóbr swoich w permskiej gubernii. Prawo ich nie potępiło, sąd nie wyrokował, prowadzili ich przecież przez całą Rosyą w kajdanach i z wygolonemi głowami. Tak krzycząca niesprawiedliwość burzyła ich wprawdzie, lecz nie doprowadziła do stopnia, na którym przestaje się być wiernym panu i robi się postanowienie wyłamania z poddaństwa. Ogromna jest potęga nie-