Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VIII.

Weselej mi było z rekrutami — chłopcy młode, niezepsutego jeszcze języka i serca. Partya rekrutów, do której należeli, znajduje się już na miejscu; oni pozostali od niej z powodu choroby w szpitalu Sióstr Miłosierdzia w Biały, tam ich wyleczono a teraz drogą etapową idą na miejsce oznaczone. Nie mogli dostatecznie wychwalić dobroci sióstr w szpitalu, ich troskliwości i łagodności; nie zapominają o żadnej potrzebie chorego, cieszą i leczą jak prawdziwe chrześcianki.
Pomiędzy nowymi towarzyszami drogi nie było żadnego, któryby odznaczał się wyższością myśli lub uczuć; z rozmaitych kątów naszej ziemi wzięci do rekrutów, każdy z nich uważał się za najnieszczęśliwszego, szedł na służbę jak na śmierć. Strach spętał już i tak małą przedsiębiorczość — wywinąć się, wywikłać z trudnego położenia, chociaż nie byli pod wielką strażą, nie umieli; przelęknieni, truchleli przed groźbą i krzykiem a rózgi i pałki wszystko z nimi mogły.
Strach ma szczególniejszą władzę nad ludźmi! On zamyka deputowanemu usta na mównicy i przymusza do popierania przeciwnych sobie zasad; strach utrzymuje w podłości lub obojętności względem losów i potrzeb ich ojczyzny; strach nachyla czoła i zmusza do czołgania się, wprowadza na twarz uśmiech i radość, gdy serce powinno płakać. Strach każe wyrodnym kalać swą ojczyznę, rzuca na drogę obojętności, zdrady i szpiegostwa; strach wiąże ręce i trzyma tych wszystkich w bezczynności, którzy mu ulegają, a za