Strona:Podróż więźnia etapami do Syberyi tom 1.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Moskwy) przejechaliśmy w bród, a w mieście zatrzymaliśmy się przed więzieniem, gdzie żołnierze, już bezpieczni o mnie, powierzyli mnie straży miejscowej.
Zaprowadzili mnie do numeru na piętrze; obudzeni aresztanci mojem przybyciem, rozsunęli się i zrobili mi miejsce do spania na tapczanie.
Między aresztantami znajdował się człowiek z okropną raną raka na policzku; widok jego odebrał mi apetyt i śniadania jeść nie mogłem. Nie pojmuję, dla czego go zostawili między zdrowymi ludźmi a nie przenieśli do lazaretu; obecność jego może być bardzo szkodliwą dla jego kolegów pod względem zdrowia.
Prócz niego w tym także numerze znajdował się i inny jeszcze człowiek chory: był to młody chłopak z gnijącem ciałem na nogach, które pokaleczył naumyślnie, z zamiarem uwolnienia się od wojska. Towarzysz zaś ostatniego, wieśniak z okolicy Ruzy, osadzony tu został za zbrodnią morderstwa, o którą w czasie rekruckiego poboru sam się oskarżył. Ze śledztwa pokazało się, iż oskarżenie było fałszywe, zrobione w celu uwolnienia się od wojska. Wiedział on, iż do wojska nie biorą morderców; oskarżył się więc jako zabójca, woląc raczej przenieść sąd i karę mordercy, niż służyć w szeregach.
Wypadek ten doskonale tłumaczy odrazę, jaką nawet moskiewski lud, i to w najgorliwszej dla cara gubernii, ma do wojska. Za fałszywe oskarżenie się będzie ukarany, a wojska, którego chciał uniknąć, nie ominie. Ma on jednak mocne postanowienie ucieczką lub też innym sposobem uwolnić się od losu, który mu prawo naznaczyło.
Zaduch podobny do szpitalnego, brud, choroby aresztantów, wpłynęły szkodliwie na me zdrowie; głowa mnie bolała a jeść nic nie mogłem. Aresztant skancerowany, widząc, iż nic nie jem, sądził, że jestem w wielkiej nędzy i nie mam za co kupić sobie kawałka chleba; przejęty litością wyciągnął z pod poduszki kilka zmiętych ogórków, kawałek chleba i częstował mnie skromnym swoim pokarmem: podziękowałem mu za dobre serce a niejedzenie tłumaczyłem chorobą.
Każdy aresztant miał dużo ogórków, schowanych pod poduszką łub też we worku; zebrali je z ofiar litościwych