Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie z twarzy suchej i starczej; z wązkich ust głos piskliwy wyrzucał szereg pytań: zkąd ta wesołość, o czem te hanum tak rozprawiają? Bo nie rozumiał nas ku swemu umartwieniu; Bibi mówiła płynnie po francusku, w tym więc języku toczyła się rozmowa.
Pewnego razu, z okazyi wyjazdu żony konsula francuskiego, z którą serdeczna wiązała ją sympatya, Bibi-hanum zebrała u siebie kilka kobiet europejskich, z nią i z opuszczającą Teheran panią A. w blizkich pozostających stosunkach. Byłam jedną z czterech zaproszonych.
Sądziłyśmy, iż eunuch, znający nas dobrze, nie będzie się obawiał tajemniczych knowań i konspiracyj i oszczędzi nam swego widoku. Niestety, nadzieje nasze były płonne. Ani na chwilę nie opuścił jadalnego pokoju i stając za krzesłem swej pani, od czasu mieszał się do rozmowy. Nigdzie to poniżenie i ten smutny los kobiety nie raził mnie dotkliwiej, jak wobec młodej i niewinnej Bibi-hanum, do innego życia stworzonej, czystej istoty, której dziecięca dusza z pewnością była jak kryształ niepokalana i którą tylko chyba nieustanny dozór i wytrwałe szpiegostwo mogły nauczyć, iż są rzeczy, z któremi kobiety się kryją.
Podczas całego śniadania przygrywała w salonie orkiestra perska, wywodząc głuche i monotonne melodye, w których ucho daremnie doszukuje się harmonii. Gdy chwilami milkła muzyka, odzywał się uczony słowik, zamknięty, jak hanum per-