Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obrazka, jednej rzeźby, któreby nie raziły bezgraniczną pospolitością.
Opłakane są te pozwożone z Europy nabytki,
Cała nędza jej groszowych bazarów, krzykliwa wulgarność kolorowych szkieł, kwiatów sztucznych, ordynarnych kryształów, potworne imitacye sewrskich i saskich porcelan, pucołowate twarzyczki markizów i osłupione pasterki, zabawki dziecinne, wazony różowe, szafirowe, czerwone, powyzłacane i malowane. Czego tam nie ma? Czy istnieje jakie tanie szkaradzieństwo, na któreby nie padł ciekawy i żądny zakupów wzrok monarchy? Ta wystawa okropności, rozłożonych za witrynami wzdłuż ścian uszykowanemi, przejmuje odrętwieniem, przeradzającem się wkrótce w śmiech niespodziewany.
Z drugiej strony tejże, a raczej tychże sal, bo wiele z nich bezczeszczą te bezeceństwa, ustawiono za kryształowemi szybami gablot i na stołach dary różnych monarchów; mrożąco sztywne Sèvry, ofiarowane przez Napoleona III-go, wazony malachitowe, dar cesarza Rosyi, przepiękne staroświeckie porcelany chińskie i japońskie, kryształy weneckie, kilka stołów wykładanych cennej roboty mozajką. Wątpię, czy kiedykolwiek oko monarchy spoczęło na tych przedmiotach. Ale nieraz z pewnością podziwiał dwa zegary, dar kompanii indyjskiej, które przejmują mnie dreszczem zgrozy: na złotych postumentach wznoszą się złote pawie, ruszająco skrzydłami, gdy biją godziny; jednocześnie, łożem z dronzu płynie srebrny potok.