Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdaniem, stanowczo wyższą; stanowi on w swym rodzaju rzecz jedyną, na którą niema ceny.
Nasr-Eddin lubił się na tym tronie fotografować, a Fet-ali-Szah niejednokrotnie kazał się na nim swym malarzom uwieczniać.
Gdy przed tym zadziwiającym klejnotem stało się chwil parę w niemym zachwycie, sala rady państwa, która go mieści, wydaje się nagle oku nieznośnie banalną. Zbyt wyzłocone zdobią je fotele, zbyt nowe i bogate brokaty. Cała jest biało-złocista i cała w lustrach, ujętych w złocone i rzeźbione gipsy.
Obszerne salony pałacu zasłane są przeważnie wielkiemi dywanami o niezrównanie pięknych tłach i deseniach; na nich, rzucane jak kwiaty, mniejsze, jedwabne pieszczą wzrok miękką barw harmonią. Nasr-Eddin, z jednego do drugiego pałacu i z jednej do drugiej sali wędrujący, rozkładał na nich swe koczownicze obiady.
Zmarły szach po trzykroć zwiedzał Europę, gościł u wszystkich jej monarchów i we wszystkich stolicach. Mógł podziwiać skarby sztuki, nagromadzone w kolekcyach królewskich i arcydzieła muzeów, któremi chlubi się miast tyle. Mógł wyrobić sobie smak i gust przy najsłabszem choćby wrodzonem poczuciu piękna. Lecz niestety, los skarał go widocznie całkowitym zanikiem zmysłu estetycznego. I nigdy, przenigdy król ten, panujący nad krajem, którego stara cywilizacya i kultura przekazały wspaniałe wzory do naśladowania współczesnym artystom Iranu, nie nabył jednego