Strona:Podróż Polki do Persyi cz. II.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wielki dramat jest w tym śpiewie. To agonia w głos ludzki wlana. Skardze dzieci odpowiadają nowe jęki tłumów.
Tak musieli płakać Żydzi pod murami Jerozolimy tym przeciągłym, długim jękiem konania...
Oto w dniu dziesiątym Moharremu epilog dramatu. W okolicy Kerbelah, którą ma przedstawiać scena, rozłożono dwa namioty; Imam obozuje w nich ze swą rodziną. Przez scenę przesuwają się postacie pół-nagie z zatkniętemi za pas długiemi włóczniami, na których kołyszą się dziwne metalowe chorągwie z napisami z Koranu. Dalej kroczą ludzie, niosący przez scenę emblematyczne przedmioty, mające przypominać koniec Hosseina, a więc jego trumnę, jego ubranie, wreszcie wspaniałego konia arabskiego, na którym był właśnie, gdy go zabito. Zjawiają się krwią zbroczeni towarzysze Hosseina, którzy wraz z nim tego dnia zginęli. Nadchodzi wreszcie sam Hossein w otoczeniu swych żon i dzieci. Rozpacz tłumów dochodzi do ostatnich kresów paroksyzmu. Jeden olbrzymi jęk bólu przerywa powietrze, jęk nabrzmiały wściekłą zajadłością przeciw ciemięzcom i mordercom. Sypią się klątwy na Yezidów i na Omara. A nad wszystkiem góruje skarga żałosna, płynąca z tysiąca piersi: Hassan, Hossein! Yah Hossein!
Nie próbuję już opisać tego, co się dzieje w Takieh, gdy żołnierz podnosi rękę na Hosseina, gdy zabijają jego towarzyszów i dzieci. Oddycham, wychodząc na powietrze i słońce; ciężar spadł mi z serca i z mózgu. Rozumiem, że ludzie, przez