Strona:Pod lipą.djvu/007

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie może wejść do świątyni i nie może ludu z niej wytrącić...
Na miejsce „zbrodni” przyjechał już gubernator, przybyła sotnia kozaków i 2 roty piechoty.
Modły nie ustają, dzień i noc kościół pełny... pieśń brzmi...
Ostatnia pieśń ludu, broniącego swej wiary...
A kiedy o północy gubernator każe kozakom z nahajkami wchodzić do kościoła i przemocą „buntowników” wypędzać — w tej chwili lud poczyna śpiewać „Anioł pasterzom mówił”.
Ozwał się cichy dzwonek. Pasterka się rozpoczęła...
Z złotych gwiazd nieba spływa radości pieśń potężna i jasna. Z krańca w kraniec ziemi, kędy krzyż Chrystusa znany i godło wiary nie zatarte, wszędy radość rozlewa się, błoga nadzieja ducha ożywia. „Anioł pasterzom mówił”.
A tu jakże w tę świętą noc zbawienia ludu pieśń ta dzwoni dzisiaj?...
Ostatnia pieśń...
Kapłan obraca się do ludu i głosem łzami tłumionym śpiewa: „Gloria in exelsis Deo”...
Lud przypada twarzą do posadzki, która od łez mokra, zda się płacze także...
A organów tony są już tylko szeptem cichym, — bo umiejący grać na nich wpół żywy, ledwie palcami poruszać może...
Skończyła się Pasterka.
Z kościoła nikt nie wychodzi...
Pieśni już niema, jest tylko jedno, wielkie stra-