Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


POETOM ZMARTWYCHSTAŁEJ POLSKI.

 
Wciąż oto tak przemawia do mnie
płomienny jakiś z wewnątrz głos,
że oczy patrzą nieprzytomnie,
a serce w pierś za ciosem cios
zadając, kuje pierś człowieka.

Głos woła:
„Uznaj — przejrzysz błąd.
„Bo czas nadchodzi — czas nie czeka...
Porwany skrzydłem Morza Ląd
„w Ocean Nieba mknie obłocznie
„i ostateczny nad nim Sąd
„już wkrótce, wkrótce ON rozpocznie“.

Głos mówi:
„Nadszedł cudów czas...
„Na piaskach pustyń len zakwitnie
„i wstanie i zaszumi las
„z fal, które śmieją się błękitnie...
„A tyś w ogniwa tej przemiany
„włosami grzesznej duszy wplecion,
„jak w wir potężnych jakichś wrzecion,
„na których przędzie — NIENAZWANY.
„Więc masz z miłości wszystkiej zwić
„jedyną nić, słoneczną nić
„i we wrzeciona te ją wpleść,
„byś mógł i ciało za nią wznieść — —
„Jak plewę zbóż — otrząśniesz błąd