Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


ROZSTAJE.


 
Gościniec nasz rozstajem
zaczyna się i kończy.

Słyszymy śpiew skowrończy
i, patrząc w niebo, stajem.
Przed nami nawprost — droga,
na prawo zaś — ścieżyna.
I Dusza przypomina:
którędy jest do Boga.
Widzimy: drogę bitą,
źdźbłem trawa nie porasta —
ta droga jest do miasta,
a ścieżka idzie w żyto.

Nie wiemy, czy tą drogą
iść, czyli ścieżką — miedzą.
Lecz nasze serca wiedzą
i one nas wspomogą.
Więc — nie do miasta, kędy
jest po-pęd do u-życia,
lecz w żyto, co dla życia
zbożnego puszcza pędy, —
nawrócim... Zabrniem w zboże,
dotkniemy kłosów dłonią,
a one się pokłonią,
zaszumią: „Szczęść wam Boże“.