Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



POŻEGNANIE.

 
I oto znów włóczęgą
uskrzydli się me życie,
znów wiatry z pól powieją...
Znów, oczy me, ujrzycie,
jak wstecz sunącą wstęgą
z pod kół ucieka ziemia...
uderzą w twarz zapachem
czerstwego chleba zboża
i gdzieś... na brzegu Morza...
błękitnym cudnym strachem,
jak szlochem, pierś rozeprze...

W dal, po północnej drodze,
gdzieś w Jutro, niż Dziś, lepsze,
wywczasem stóp odchodzę......
stęsknionem lecę sercem
tam, kędy Północ szronem
wiosenne srebrzy kwiaty,
lęgnące się kobiercem
pod krą, schluśniętą z Morza, —
gdzie kryształowym dzwonem
powietrze się wydaje, —
a na niem swe szkarłaty
i fiolet wystygmaca
północna wielka zorza...
W omszone śniegiem kraje,
lodami jasne morza, —