Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mózgowe i jelita
bezkrwiste i zastygłe
na świat, powietrzem siny, —
— to wszystko takie zwykłe.

Spójrz. Widzisz... jakby świta
coś w oczach twoich złudnie...
coś, jakby żar, co wisi
i drganiem trwa w południe
wśród polnej przejrzystości...
i jest bez krwi i kości,
a skok i rzut ma rysi?

To Śmierć po swej arenie
milowym krokiem chodzi,
wstrzymując w sobie tchnienie,
ostrożna, jako złodziej;
jak żóraw czujna, wokół
spojrzeniem celnie mierzy;
i wichrem, niby sokół,
spada na pierś żołnierzy.
Na pierś żołnierzy spada,
wciąż ludzkiej krwi niesyta;
i w oczach im przez chwilę,
jak mgła błękitno-blada,
olśnieniem krótkiem świta — —
A potem na mogile
pospólnej, cicha, siada....
Uśmiecha się perłami
swych zębów, przekreślonych