Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mijając, niknąc, mówcie mi
o niepowrotnem pięknie
szczęścia, co jak wiśniowy pąk
powtórnie nie rozpęknie.
I bądźcie, niby dłonie sióstr,
dla oczu mych litosne,
bo słowa moje — czyste są,
jak śnieg, choć są miłosne.

I darujecie wszystko to,
co jest w krysztale rysą,
bo pocałunki każdych ust,
— choć miłość rodzą — z krwi są...
I darujecie wszystek grzech,
żegnając, jako brata,
bo chcę się ocknąć z mego snu
i już nie poznać świata.