Strona:Pod lazurową strzechą.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


MOTYLE.

„I psalmami — motylami
wyfruniem z mrowiska!“
K. C. NORWID

1.
Wszystko w naturze wielbi Stworzyciela
— i małe kwiaty, i drzewa olbrzymie —
cielesnym uchem wciąż się ode-w-ciela
i na swój sposób śpiewa Jego Imię.
 
Jeżeli zgłosce „T“ w Bożem orędziu
„STAŃ SIĘ“ — kształt cedru odpowiada mocą,
a „S“ — na wodę spłynęło w łabędziu, —
czem są motyle, co w słońcu się złocą
i srebrzyścieją, albo, na niebiesko
malowne, wioną nad wszystkiem, co rośnie, —
jeżeli właśnie nie tą drobną kreską,
co z „ń“ litery wyfruwa ukośnie?
 
2.
Z truchła poczwarki, przyklejonej przędzą
do uschłych liści, gałązek lub sęka,
wylecą naraz i wprost w niebo pędzą —
jasne, jak uśmiech, w którym jest podzięka.
Dziękują lotem, gdy skrzydeł opłatki
rozłożą wdzięcznie na powietrznym wiewie,