Strona:Pl Poezye t. 1 (asnyk).djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świat dawny tonie w legendowym mroku
Z całą rozwianą swoich marzeń tęczą;
Jak księżyc w czarnym nurza się obłoku,
Pokryty siecią srebrnej mgły pajęczą...
I tylko po nim smutne skargi dźwięczą,
I tylko jeszcze jasność po nim błyska,
Co czarodziejsko oświetla — zwaliska.

Na widnokręgu gasnących pokoleń
Snują się jeszcze idealne mary;
Brzmią dotąd hasła duchowych wyzwoleń,
Hymny poświęceń, braterstwa i wiary...
Jeszcze gdzieniegdzie jaki rycerz stary
Nad głową wznosi sztandar swój niezłomnie
I na wyłomie ginie — bezpotomnie!..

Jeszcze gdzieniegdzie jaki sługa boży
Chwałę zmartwychwstań głosi z nad mogiły,
W blask się wpatrując zachodzącej zorzy...
Ale już nowe rozkiełznane siły
Światła niebiańskich widzeń pogasiły,
I nad mdlejącem dziś królestwem ducha
Noc się rozszerza — ponura i głucha.

W zaćmieniu ducha, w dzikich żądz zamęcie,
Pod tajemniczą ciemności zasłoną,
Nastaje nowych żywotów poczęcie,