Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

westchnął i poruszył się, przetarł powieki i powoli zwlókł się z niewygodnego swego barłogu... Ale za pierwszem spojrzeniem martwych i błyszczących źrenic jego poznać było łatwo, że przytomności nie odzyskał. Wzrok jego nie patrzał na świat i nic na nim nie poznawał; wziął swą skrzypkę, minął rodziców którzy go płacząc wstrzymywali i wolnym krokiem poszedł z izby.
Dzień był jasny i piękny... Sachar wesół i swobodny, powitał się z królem słońcem i królewiczem porankiem jak starzy towarzysze... odetchnął piersią pełną, tak mu zdrowo i dobrze było na świecie!... poszedł machinalnie drogą ku oknu Natalki, i zdziwił się niby że go tam kroki zawiodły, potem dalej w sad, w lasy, na pola...
Rodzice biegli i zdążyć nie mogli, siedli na miedzy i płakali, a stary dziaduś, wyschły i lżejszy, podążył sam jeden za utrapieńcem. Sachar i tego nie poznał...
Rzekłbyś, że go ciągnęły wzgórza, bo się piął ku wyżynom i z wierzchołka ich długo na świat swój patrzał, uśmiechając się z radości że tak był piękny.
Nareszcie siadł na najwyższej mogile, podstroił skrzypkę i znowu hymn swój grać zaczął... Dziaduś skulony, patrząc mu w oczy, przyległ u nóg jego...
A w miarę jak coraz dłużej wzrok staruszka poił się wejrzeniem obłąkanego, dziaduś czuł, że szał go ogarnia jakiś i dzikie myśli szczepi mu ta rozogniona źrenica... I musiał spuścić oko aby sam nie oszalał...
O południu, znużonego jak dziecię powiódł do domu Perebendia, a Sachar, dając się wieść posłusznie, słowa nie przemówił... W chacie usiadł na ławie, a gdy matka podała święty chleb czarny i strawę, jął się jadła jak najzdrowszy i napasł lepiej niż kiedy.
Prosty lud myślał że jadło go uleczy, że ochota do niego będzie znakiem uzdrowienia — ale mylili się bardzo; Sachar nie był chorym i czuł się dopiero szczęśliwym, bezpiecznym, panem siebie i losu. Nigdy mu piękniejszy rumieniec nie kwitł na policzkach, ani