Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szyję ze łkaniem i płaczem:
— Sacharze mój drogi! to ja! to ja! Natalka twoja!
— A! i ona oszalała! — rzekł Rogala — otóż i masz.
Ale Sachar ani jej głosu ani twarzy nie poznał, uśmiechnął się dobrotliwie i zlekka odsunął od siebie, potrząsając głową...
Ona przypadła do kolan jego i poczęła tak płakać serdecznym śmiechem i łzami razem, aż litościwi ludzie od niego ją oderwali.
Na nim ani hałas ten, ani rozdzierający krzyk dziewczęcia, ani płacz, nie czyniły najmniejszego wrażenia... on grał...
Pot kroplami ogromnemi oblewał mu skronie, oczy zapalały się coraz to mocniejszym blaskiem, pierś buchała, a usta śmiały się... nareszcie pochylił się, powieki zamknął i usnął.
Jakkolwiek zimni są ludzie, są przecie widoki straszne, które przejmują do kości najlepiej uzbrojonych przeciwko uczuciu; odezwie się w ich głębi coś ludzkiego, zadrży struna, która cały świat jednym dźwiękiem łączy.
Kiedy Sachar padł na łoże swoje, wszyscy stali przykuci, w milczeniu upokorzenia jakiegoś przed tem uczuciem wielkiem, które ich podbiło; litość znalazła się tam nawet gdzie nigdy mieszkać nie zwykła.
— Dajcie mu pokój, to przejść może — odezwała się Dorota — biedny chłopiec!... któżby był sądził, że on tak kochać potrafi, że tak to uczuje... Doprawdy, żal mi ich obojga... ale to chwilowe być może.
Powoli rozeszli się wszyscy; niektórzy spać się pokładli. Natalka leżała w gorączce, wyrywając się i chcąc pójść ku niemu; posłano po lekarza... Sachar spał, ale tak cicho i spokojnie, w tak szczęśliwem i błogiem upojeniu, a usta jego tak się uśmiechały łagodnie, że Matyasz, który go pilnował, miał nadzieję, iż się przytomnym obudzi.
Nadszedł wreszcie ranek, u progu stali rodzice Sachara, płacząc a czekając żeby oczy otworzył; chłopak