Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nam po karkach depcząc i zwiastowała, że odtąd nogi bydlęce dobijać nas będą powoli. Jeżeli bieda kołkowi, co stoi sobie w płocie o swej sile, to stokroć gorzej temu, który już leży na ziemi: gniją mu boki, zielsko używa go sobie za podporę i kto żyw, znęca się nad biedakiem...
Myśleliśmy z razu, że zaraz płot odmienią, a nas dźwigną choćby na pańską kuchnię, ale gospodarz znać nigdy tędy nie chadzał, parę razy jakiś człowiek postał tu nad nami kiwając głową i rzucono nas na ziemi, zdawało się na wieki... Część tylko szczęśliwszą kuchciki w pilnych razach zużytkowali na kuchnię, twardszych jednak i mniej przegniłych nie chwycili.
Oto rys dziejów moich — dodał stary kołek — chronologiczny pogląd na nie i wielkie epoki żywota, ale któż opisze dnie po maluteńku upływające, ciężkie, długie, nudne... poświęcone rozmyślaniom o marności świata i losie kołków biednych. Chyba od bałamutnej sroczki lub trzpiotowatego wróbla, który ci głowę brzydzi, dowiesz się co się na świecie bożym dzieje, czy dęby puściły w lesie, czy liść opadł jesienią, czy mróz go zwarzył na gałęziach...
Masz asindziej przedsmak przyszłości — dodał wzdychając stary kołek — ab uno disce omnes.