Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i rzucił na drewutnię, gdzie długi czas w najgorszem znajdowałem się towarzystwie, póki mnie w pilnej potrzebie nie wyciągniono jako zdatnego na kołek do płotu.
Los który cię czeka nie do zazdrości... wbity w ziemię a martwy, z pozorem drzewa a bez życia, musisz jak ja opleciony lichym chrustem stać w rzędzie z gawiedzią nie wiedzieć gdzie pozbieraną, i pełnić obowiązki stróża niemego, który na to wszystko jest narażony od czego ogród zasłania. Liche zielsko uwija ci się u nóg, czepia po ramionach, okrywa głowę i otrzęść się z niego nie możesz; plugawy chwast otacza cię i uciska...
Sroki i wrony siadają odpoczywać na twojem czole, gospodyni wiesza brudne szmaty i mokre garnki, a bydlę przychodzi ocierać boki... Wszystko to znosić potrzeba, stać, milczeć cierpliwie i nie ugiąć się. Gdybyż przynajmniej wszystkie kołki były jak ty dębowe... ale niestety! w ich liczbie są liche, cienkie, wyrostki, które natychmiast gniją, lada wiatr je łamie i upadek ich ciebie z sobą pociąga. Jabym stał jeszcze! ale płot obłamany całą siłą pociągnął mnie i na ziemię obalił!
Nim się to jednak stało miałem dosyć do zniesienia od perestupów i chmielu, od ptastwa i ślimaków, a każdy deszcz kropelkami drobnemi wciskający się między korę, zarody zgnilizny mi przynosił... Żyłem tak i skonać nie mogłem... wymyślne boleści przychodziły na mnie codziennie, a bezwładny nic a nic poradzić sobie nie mogłem... los mój był w ręku przeznaczenia... które mi sił do walki z sobą nie dało.
Nareszcie jednego poranku, gdy już od dawna wiatr nas rzędem wszystkich nagiął i pochylił, a kilku tylko twardszych płot na nogach trzymali, przyszło pod ciężarem bydła, które wtargnęło do sadu, runąć wszystkim razem na ziemię.
Tu inna poczęła się męczarnia... gorsza jeszcze, bośmy legli na wilgotnym owym gruncie gniotąc chwasty sobą, które zaraz powstać miały, a trzoda przeszła