Strona:Pl Historja kołka w płocie.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wybujał taki silny, barczysty i krzepki, jak ów dąbczak w lesie i Dubiną go niektórzy we wsi nazywali, ale z oczów mu patrzało, że gospodarzem nie będzie. Po nim przyszła na świat córka jedna i druga, ale dziwnym trafem, gdy Sachar był piękny, dziewczęta prawie brzydkie i do niego i do matki niepodobne... Jedna z nich Zonia, w piętnastym roku życia wyszła zaraz za mąż, bo potrzeba było w chacie przyjmaka, gdyż Sachar nic robić nie chciał i na niej a jej mężu cała teraz chata stała; druga Marja, później nieco wydana za sąsiada, o płot tylko mieszkała od rodziców... Starsza miała już dwoje malutkich dziatek, które się z chłopcem Marji przed wrotami bawiły, a Sachar ani myślał się żenić i na wiejskie dziewczęta się krzywił. Ciągnęli go do niejednej, namawiali, ale chłopak skrobał się w głowę, ramionami ruszał, a na usilne namowy odpowiadał biorąc za czapkę i uchodząc z domu.
— Zobaczemy! — mówił — zobaczemy... co tam tak pilnego, jest komu chleb jeść!
Prawdę powiedziawszy, pieszczony dzieciak i matki ulubieniec, czuł, że z ożenieniem skończą się dlań młode lata swobody i jak mógł od niego się obraniał.
Jemu coś w głowie świtało, coś się snuło w myślach, jakby nie powinien był zostać przy roli, chacie i tym życiu, zewsząd wszelkiej zamkniętem nadziei. Matka śpiewem, las szumem, łąki wonią, wody szmerem tęsknym wychowały go na marzyciela, jak gdyby nie chłopem był a człowiekiem. Chciało mu się iść gdzieś daleko, a jak ów dąbczak przyrosłym się czuł do Pakułowszczyzny; chciało się wiedzieć coś więcej i dosłyszeć szumu dalekich gromad ludzi, który tu nie dochodził, sił użyć inaczej, począć wedle serca... a wszędzie znajdował zapory i przymus.
Musiał, mimo że go matka broniła jak mogła, czymś przecie się zajmować, i szukał sobie takiej pracy, któraby choć myśl zostawiła swobodną, dalekiej od oczów i ludzi: więc gnał bydło na paszę i konie