Strona:Pisma krytyczne (France).djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sam targał się w ciemnościach, usłyszymy w dole twój straszny głos, twoje krzyki i jęki, i zadziwisz nas naprzemian naiwnym cynizmem, to znów skruchą najszczerszą. I nunc anima anceps...
Zaiste w »Poematach saturnijskich« ogłoszonych w 1867 r. tego samego dnia, kiedy Franciszek Coppée wydał swój »Relikwiarz«, nie zapowiadał się jeszcze poeta najdziwaczniejszy, najpotworniejszy, najbardziej mistyczny, najwięcej skomplikowany i najprostszy zarazem, najwięcej szalony, ale stanowczo najbardziej natchniony, najprawdziwszy z poetów współczesnych. A jednak, po przez sztuczność, nienaturalność tych utworów można było odgadnąć w poecie jakąś genialność dziwną, nieszczęśliwą i bardzo zbolałą.
Znawcy zwrócili na ten tom uwagę, i Emil Zola zastanawiał się, podobno, kto zajdzie dalej: Verlaine czy Coppée.
Drugi tom: »Gody« (»Fêtes galantes«) pojawił się w roku następnym. Jest to cieniutka książeczka. Ale tu już ukazał Verlaine niepokojącą pierwotność swego talentu, a zarazem wiotką nieśmiałość i wdzięk niepojęty.