Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Regina. Do widzenia.
Gala. O gdyby Tipu-Tip rzeczywiście chciał się sam przekonać, czy ja tu jestem! (Wychodzi).


SCENA V.
Regina i Wanika.

Wanika. Dziwne życzenie ma pan Gala! Ach, żeby on teraz nigdzie nie wyjechał! Kiedy jego niema, to zdaje mi się, że nasz dom jest okiem bez powieki. Prawda, proszę pani, jaki on odważny, dobry, piękny?
Regina (przeglądając rozpakowane przedmioty i ich spis) Prawda.
Wanika. Nigdy podobnego człowieka nie widziałam. Ile razy spojrzy, to jak gdyby sparzył i pocałował. Gdybym nie była prostą dziewczyną, przysuwałabym się do niego bliżej. Ale on gardzi takimi śmieciuchami. Czy nie?
Regina (machinalnie). Nie.
Wanika. Ale co pani mówi! Bogaty, mądry, ma wojsko, wszyscy go się boją i lubią. Któż tu mocniejszy? Sam sułtan Witu nie śmiałby przed nim siedzieć na ośle.
Regina (j.w.) Tak.
Wanika. Czemu ja nie jestem mężczyzną! Zaraz bym przyczepiła się do jego drużyny. Zrobiłabym to nawet jako kobieta, gdyby pozwolił. Obmyłabym go na