Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mię, dadzą nam środki utrzymania a oswobodzonym niewolnikom zarobek. Chociaż w założeniu stacyi handlowej przyjęliśmy udział i mamy tam nieco towarów pragnę ażeby ona pozostała wyłączną własnością pana.
Gala. Nigdy.
Regina. Zobowiązałeś się pan ulegać mojej woli. Jesteś kupcem, wniosłeś do tego przedsięwzięcia kapitał, doświadczenie i stosunki, słusznie więc, ażebyś je posiadł bez podziału. Jeżeli będziesz życzliwym pośrednikiem w sprzedaży naszych produktów, skorzystamy na tem bardzo wiele. Działania zaś nasze łączyć się będą w tym wspólnym celu, że ja i ojciec Makary damy tutejszej ludności oświatę, opiekę i zarobek, pan zaś — przyjacielski rynek dla handlu i swobodę.
Gala. Swobodę? Ja?
Regina. Nie pojmuję tego zdziwienia. Naprzód ci wszyscy, którzy jako wolni ludzie są naszymi robotnikami, panu zawdzięczają niezależność; powtóre jeszcze nie wypowiedziałam całego mojego planu. Według mnie potrzeba, ażeby oprócz pańskiego, podobne oddziały zbrojne, tępiące handel niewolnikami i walczące z Tipu–Tipem, tworzyły się dalej w głąb kraju pod przewodnictwem ucywilizowanych murzynów, których ojciec Makary odpowiednio do tej roli kształci. Oddziały te, skojarzywszy swoje działania, mogłyby wytworzyć siłę pożądaną dla zatamowania wszystkich dopływów niecnego targowiska. To jest pierwsze zadanie pańskie. Drugiem, dalszem powinno być wej-