Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gala. Tymczasem ja mu znowu wydarłem niewolników. Waniko, każ im dać jeść, bo mają brzuchy puste, jak trzciny.
Wanika. Biegnę (wychodzi).
Gala. Ty Dżaku idź na stacyę handlową. Moi żołnierze zanieśli różne towary, które nabyliśmy lub zabrali Tipu-Tipowi. Dopilnuj, ażeby je starannie zważono. Zaraz przybędę i rozliczę się z uczestnikami wyprawy. Powiedziano mi, że statek z naszym ładunkiem jeszcze nie odjechał do Europy — niech się parę godzin zatrzyma.
Dżak. Zrozumiałem (oddala się — wchodzi Regina).


SCENA III.
Gala i Regina.

Regina. Nareszcie! Jakże ja pana niecierpliwie wyczekiwałam! (Podaje mu rękę, którą on całuje).
Gala. Spieszyłem się.
Regina. Już zaczęłam drżeć o życie pańskie.
Gala. Ach, czyż ono warte niepokoju pani! Zmarudziłem trochę w pogoni za oddziałami Tipu-Tipa, które teraz przemykają się bocznemi drogami. Zdołałem jednak obciąć mu złodziejskie sakwy. Mamy trzydziestu oswobodzonych ludzi, kilka pudów kości słoniowej i ze dwieście piór strusich.
Regina. Ślicznie pan się sprawiłeś. Ale ja nie dam