Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

intrygantów, nie otrzymawszy spodziewanych i lichwiarzom sprzedanych zysków, wybuchnęli buntem i podpalili fabrykę. Aureli, oburzony niewdzięcznością i zbrodnią, wpadł do papierni, gdzie go paru łotrów i sprawców pożaru zamknęło w gorejącej szuszarni. Przybiegłam, kiedy... Nie, ojcze, nie mogę, może innym razem starczy mi sił na odmalowanie tego potwornego obrazu i moich uczuć... Odnieśli mnie bezprzytomną. Już go nie widziałam...
Makary. Wcale? Nawet...
Regina. Tylko ogień i dym, który odtąd rozpostarł się dla mnie po całym widnokręgu życia, jak wielka, czarna chmura. (Na tarasie słychać krzyk i zamęt śród murzynów — wchodzi Gala).
Gala. Nie trwożcie się państwo. Przed domem przystanął Tipu-Tip, który poszukuje w Tamatawie zbiegłych od niego niewolników. On zawsze między murzynami budzi wielki popłoch.
Makary. Śród nich są tacy, nawet mój Dżak. Ale kto mu pozwolił tu grasować? Gubernator miasta upewnił mnie...
Gala. Gubernator jest jego tajemnym wspólnikiem. Zresztą powiada, że francuzi przyznali Tipu-Tipowi prawo odzyskania swojej własności.
Makary. To niepodobna. Sumienie całego świata chrześciańskiego napiętnowałoby ich za to Kainową hańbą. Galo kochany, idź do agenta francuskiego, albo do dowódcy okrętów wojennych, które jeszcze nie od-