Makary (w habicie, klęcząc przed krzyżem) Ogarnąłeś mnie, Panie, boleścią, jak drzewo płomieniem... (krzyczy, załamawszy ręce). Aureli... synu mój! (Po chwili — cicho). Dobra ziemia chowa, woda wyrzuca, tylko ogień nie oddaje. (Milknie i potem znowu się modli). Uschłem, jak niedopalona z pożaru głownia. Dogaś, Panie, tlejącą w niej iskrę, albo spopiel ją i rzuć prochy moje w biegnący przez pustynię tuman piasku. Na co mnie życie i na co Tobie moja męczarnia? Opasałeś mi serce podwójnym pierścieniem rozpaczy, ściśnij je tą gryzącą obręczą i uduś. Zdejmij ze mnie cierpieniami podszyty habit i zarzuć mięki całun śmierci, niech owinęty nim usnę na wieki. Jam już gotów odejść, tęsknię do trumny, jak niemowlę do kołyski. Już zerwały się nici, wiążące mnie z osnową świata; kochane