Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gotuję ją łagodnie, ona ci przebaczy, może odżyje... Ach, odsłoń mi się jeszcze niebo chociaż wązkim rąbkiem!... Cecylio... ojcze wskrześ z oddali świętem słowem twoją córkę! Jakiś wir uczuć w mojej piersi tańczy... Poczekaj pan tu... króciutko... potem pójdziemy do niej oba (odchodzi).


SCENA IV.
Justyn, później Hr. Scibor.

Hr. Scibor (do zamyślonego Justyna). Panie Justynie, tu dumanie dla ciebie niebezpieczne.
Justyn. Jeśli pan hrabia nie obawia się, ja tem bardziej mogę być spokojny.
Hr. Scibor. Istotnie, jesteś pan na tem miejscu zagadką.
Justyn. Zagadką byłem tylko u mojego ojca, któremu pozwoliłem sponiewierać moją godność. Podziękowałem mu za dalszą niewolę i wszystkie złączone z nią dobrodziejstwa, wróciłem do ludzi, których nie powinienem był opuszczać i czekam na przebaczenie tej, której kochać mnie nie oduczono.
Hr. Scibor. Cóż pana tak nawróciło?
Justyn. Między innymi powodami i ta klątwa na Wiszara, którą pan hrabia również podpisał.
Hr. Scibor. Za świeżym pan jesteś wyznawcą nowej wiary, ażeby ci wypadało już potępiać dawną.