Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

później okazało — córkę mnicha, którą tresowała w swej sztuce życia. Opiekunka, przebiegła i mądra, była syreną niebezpieczną, bo pod swe zaloty podkładała sidła małżeńskie, na które wreszcie złapał się obecny jej mąż, niedoświadczony dudek afrykański, świeżo do Europy przybyły. Natomiast jej wychowanka, dziewczyna miła, ładna i dobroduszna, przesdtawiała ponętę kuszącą. Jeżeli pani młodemu człowiekowi, który ascetą nie jest, wybaczy zamiary, z jakimi on wchodzi w sferę tej moralności, to wybaczy mu pani również, że w zwycięztwie chciał być pierwszym. Na moje nieszczęście panna Regina zaczęła omotywać pana Aurelego i dowiedziała się, że on jest bratem Cecylii, wówczas, kiedy ja odsłoniłem moją intencyę...
Sylwia. Zerwaliście więc znajomość.
Ksawery. Naturalnie.
Sylwia. Tak, to zwyczajna przygoda kawalerska. Ale kto był ową cudzą serwetą?
Ksawery. Panna Cecylia.
Sylwia. Dla kogoż ją przeznaczono? Pojmujesz pan że to mnie bardzo obchodzi, bo przecie ona miała być a może jeszcze będzie żoną mojego brata.
Ksawery. Ściśle, bez domysłu, objaśnić tego nie umiem. Przypuszczam tylko, że panna Regina chciała ją komuś podarować lub sprzedać; gdy zaś nagle sama znalazła sposobność powrotu do świata uczciwego przez małżeństwo, zmieniła plan co do wychowanki