Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA IV.
Regina, później Ksawery.

Regina (stoi przez chwilę posępnie zadumana).
Ksawery (wchodząc z początku niedostrzeżony przez Reginę). Wszystkie posterunki przedpokojowej straży zdjęte... (zbliżywszy się do Reginy) Czy dla mnie?
Regina (spojrzawszy cofa się ze wstrętem). Oh!...
Ksawery. Przestraszyłem? Winien temu lwim szpikiem karmiony afrykański Herkules pani, który mnie tu prawie przemocą porwał na rozkaz swojej...
Regina (z groźnym spokojem). Coś pan zrobił z Cecylią?
Ksawery. Pani nie chce, ale ja muszę wiedzieć, że są jeszcze kobiety, dla których jedyną nagrodą za doznane od nich przyjemności jest... (z naciskiem) tajemnica.
Regina (gorączkowo). Daruję panu te słowa, tylko się pan przyznaj, że jedynie dla ubliżenia mnie — okrywasz strasznem podejrzeniem siebie.
Ksawery. Przyznaję się... że nie posądzałem panią o tyle lękliwości. Bo zdawało mi się dotąd, że oboje dzielimy świat na gatunki zjadające i zjadane, i że licząc się do pierwszych, nie czujemy potrzeby ulegania prawom wynalezionym dla interesu ostatnich. Chcę żyć i żyję swobodnie — pragnienia pani są też same; czemże więc panią mogłem przestraszyć a na siebie złe podejrzenie ściągnąć?