Strona:Pisma V (Aleksander Świętochowski).djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzegła, że ją nieboszczyk wuj kocha, to go po całych dniach wyglądała. Ale do niej tylko on przychodził. Jabym chyba tak samo robiła, gdyby do mnie jaki wuj... to jest gdyby...
Regina. Więc chciałabyś już mieć takiego wuja? No nie rumień się, bo jak to zrobisz kiedy przy mężczyźnie, pomyśli, że mu buzią dajesz sygnał kapitulacyi serca, którego radzę ci bronić, dopóki go ktoś szturmem nie weźmie.
Cecylia. Może ten pan Zator panią bardzo kocha?
Regina. Może. Cóż tam dalej piszą?
Cecylia (czyta). «Uwierz pani, że miłość moja, dłużej twoim chłodem drażniona, skończy się wybuchem, który mnie kosztować będzie jedną kulę a panią długie lata wyrzutu. Antoni Wiktor».
Regina. Byłaby to katastrofa dla nas obojga bardzo tania. Szkoda, że tylko tak pisze.
Cecylia. Pani droga, on się zabije.
Regina. Nie troszcz się. Z dziesięciu, którzy mi to obiecywali, jeden tylko słowa dotrzymał.
Cecylia. A jeżeli i ten się zastrzeli?
Regina. To go pochowają.
Cecylia. Pani tak strasznie mówi — aż się boję...
Regina. Weź inny list, może cię rozweseli.
Cecylia (czyta). «Wszystkim rozdajesz pani bodaj po uśmiechu, tylko dla mnie jesteś wyjątkowo okrutna, jak gdybyś nie wiedziała, że szaleję z rozpaczy.
Regina (przerywając). Sydon — poeta — który wkrótce